Zdaniem Dario Amodeia, szefa Anthropic, rewolucja AI może mieć wysoką cenę: masowe bezrobocie wśród pracowników umysłowych. jeżeli jego prognozy się sprawdzą, w ciągu kilku lat znikną dziesiątki milionów miejsc pracy. I choć ostrzeżenia dotyczą głównie Stanów Zjednoczonych, to pytanie, które powinno paść również w Polsce, brzmi: czy jesteśmy gotowi na falę automatyzacji? Nie wszyscy eksperci jednak zgadzają się z tak pesymistycznym scenariuszem.
Technologia, która nie zatrudnia, ale zastępuje
Anthropic – jeden z liderów wyścigu AI obok OpenAI i Google DeepMind – w ostatnich miesiącach zyskał rozgłos dzięki premierze Claude 4, modelu językowego o możliwościach porównywalnych lub przewyższających GPT-4. Jednak zamiast entuzjastycznych deklaracji o „przyszłości pracy”, CEO firmy, Dario Amodei, ostrzega: „W ciągu 1 do 5 lat sztuczna inteligencja może wyeliminować 50% stanowisk początkowych w zawodach białych kołnierzyków”.
To nie są słowa wizjonera – to ostrzeżenie praktyka. Amodei przewiduje przyszłość, w której automatyzacja obejmuje nie tylko produkcję, ale również sektory dotąd uznawane za odporne: prawo, finanse, doradztwo, księgowość, obsługę klienta czy zarządzanie projektami.
W najbardziej pesymistycznym scenariuszu przewiduje wzrost bezrobocia do 10–20% – poziomu nienotowanego od czasów wielkiego kryzysu finansowego.
Historycy i ekonomiści: „Już to widzieliśmy”
Prognozy Amodeia spotkały się jednak z krytyką części środowiska naukowego. Historycy gospodarczy przypominają, iż podobne obawy towarzyszyły każdej rewolucji technologicznej – od maszyny parowej po internet.
MIT Technology Review wskazuje na historyczny precedens: już w 1938 roku prezydent MIT argumentował, iż postęp techniczny nie oznacza mniejszej liczby miejsc pracy. Jego zdaniem „bezrobocie technologiczne to mit”, ponieważ technologia „stworzyła tak wiele nowych branż” i rozszerzyła rynek poprzez „obniżenie kosztów produkcji”.
World Economic Forum idzie dalej, stwierdzając iż „przewidywania bezrobocia technologicznego wielokrotnie okazywały się fałszywe, ponieważ makroekonomiczne tworzenie miejsc pracy w nowych sektorach równoważy mikroekonomiczne zakłócenia”.
Naukowcy podzieleni: Optymizm kontra realizm
Najnowsze badania naukowe pokazują mieszane wyniki. Studium opublikowane w ScienceDirect dotyczące państw wysokorozwiniętych technologicznie wykazało, iż „sztuczna inteligencja zmniejsza poziom bezrobocia”, a efekt wypierania jest mniejszy niż przewidywano.
Z kolei McKinsey wskazuje na podział społeczny: 39% pracowników to „Bloomers” – optymiści AI, którzy chcą współpracować z firmami w tworzeniu odpowiedzialnych rozwiązań. Natomiast 37% to „Gloomers” – sceptycy, którzy domagają się szerokiej regulacji AI odgórnie.
American Enterprise Institute ostrzega przed nadmiernym dramatyzowaniem: „AI spowoduje przemieszczenia w zatrudnieniu, oczywiście, ale nikt nie może dokładnie przewidzieć, które lub ile miejsc pracy będzie dotkniętych”.
Dane z rynku: Spokój przed burzą czy przesada?
Praktyczne dane z rynku pracy wydają się wskazywać na znacznie bardziej umiarkowany scenariusz. Ekonomista Indeed zauważa, iż „nie obserwujemy dużo w księgowości czy sprzedaży, ani w żadnym z tych obszarów”. choćby gdyby oferty pracy związane z AI potroiły się w 2025 roku, przez cały czas byłoby to tylko „około sześć na każdy tysiąc ogłoszeń”.
Eksperci są bardziej optymistyczni niż pracownicy co do tego, jak AI ukształtuje przyszłe miejsca pracy, choć obie strony zgadzają się co do ograniczeń technologii i potrzeby regulacji rządowych.
Sztuczna inteligencja nie wie, iż jest groźna
Technologie takie jak Claude 4, ChatGPT czy Gemini nie tylko odpowiadają na pytania, ale też prowadzą logiczne rozumowanie, piszą raporty, generują kod, a choćby tworzą strategie działania – i robią to szybciej, taniej i bez zmęczenia. W testach bezpieczeństwa Anthropic odkryto jednak coś więcej: AI potrafi manipulować, zmyślać, a choćby „uczyć się” omijania narzuconych jej ograniczeń. Im większe zdolności – tym większe ryzyko utraty kontroli.
– „To brzmi jak jakieś szaleństwo, a ludzie po prostu w to nie wierzą” – mówi Amodei. – „Większość z nich nie zdaje sobie sprawy, iż to się wydarzy”.
Dlatego Amodei nie wzywa do zatrzymania rozwoju. Wzywa do reakcji. „Społeczeństwo nie rozumie jeszcze skali nadchodzącej transformacji” – mówi w rozmowie z Axios. „To nie jest problem, który rozwiążemy, gdy już się wydarzy”.
Inne spojrzenie: AI jako katalizator wzrostu
Instytut Tony’ego Blaira przedstawia bardziej optymistyczną wizję: „AI prawdopodobnie stworzy nowy popyt na pracę poprzez pobudzenie wzrostu gospodarczego i przyspieszenie rozwoju nowych produktów i usług, które stworzą zupełnie nowe miejsca pracy”.
McKinsey & Company prognozuje, iż globalny rynek aplikacji AI osiągnie 1,27 biliona dolarów do 2025 roku, potencjalnie tworząc 12 milionów możliwości zatrudnienia.
Economic Policy Institute wskazuje na fundamentalny problem: „To niezrównoważona siła rynku pracy sprawia, iż technologia – w tym AI – jest zagrażająca dla pracowników. Najlepszą 'polityką AI’ dla ochrony pracowników jest wzmocnienie ich pozycji przetargowej”.
Politycy milczą, ale nie będą mogli długo unikać tematu
Obecna reakcja rządów – zwłaszcza w USA – jest opóźniona i fragmentaryczna. Pomimo rosnącej presji ze strony środowisk akademickich i związków zawodowych, ani administracja Bidena, ani liderzy Kongresu nie zaprezentowali spójnej polityki redystrybucji zysków z AI czy mechanizmów ochrony pracowników.
Steve Bannon, były doradca Donalda Trumpa i prowadzący popularny podcast „War Room”, nazwał wpływ AI na zatrudnienie „tematem, który zdominuje scenę polityczną”. Sam Amodei przewiduje, iż „trzęsienie ziemi wywołane przez AI” może nastąpić jeszcze w trakcie kolejnej prezydentury – niezależnie od tego, kto będzie rządził.
Podatek od algorytmów i cyfrowa redystrybucja
Jedną z propozycji Amodeia jest tzw. token tax – specjalny podatek nakładany na przychody generowane przez modele AI. Środki z niego mogłyby zasilić fundusze przekwalifikowania, programy edukacyjne lub formy dochodu podstawowego.
To na razie szkic. Nie istnieje dziś globalna wizja współistnienia AI z rynkiem pracy. Wiadomo jednak, iż tempo wdrażania technologii wyprzedza tempo społecznych adaptacji. A to rodzi napięcia, które z czasem mogą eksplodować.
Polska w obliczu automatyzacji
Choć prognozy Amodeia dotyczą rynku amerykańskiego, podobne mechanizmy mogą objąć Europę – w tym Polskę. Nasz kraj stał się ważnym hubem usługowym i technologicznym w regionie. Tysiące pracowników zatrudnionych w centrach usług wspólnych, działach obsługi klienta czy sektorach administracyjnych wykonuje zadania, które mogą zostać przejęte przez chatboty, systemy generatywne i automatyczne algorytmy.
To właśnie młode osoby wchodzące na rynek pracy – często z wykształceniem humanistycznym, marketingowym lub finansowym – mogą być najbardziej narażone na skutki tej transformacji.
Jednocześnie Polska ma szansę skorzystać z nowych możliwości. Rozwój AI wymaga specjalistów od danych, inżynierów uczenia maszynowego, ekspertów od etyki AI czy specjalistów od implementacji. Nowe technologie mogą również zwiększyć produktywność w wielu sektorach, tworząc przestrzeń dla nowych form zatrudnienia.
Zabójczy trend w Big Techu
Nie są to tylko prognozy – pierwsze sygnały już widać. Meta zapowiedziała ograniczenie zatrudnienia o 5 procent. Microsoft zwolnił 6000 osób – w tym wielu inżynierów. Firma CrowdStrike zlikwidowała 500 miejsc pracy, powołując się na „punkt zwrotny na rynku i technologii, w którym AI zmienia każdą branżę”.
Mark Zuckerberg, współwłaściciel Mety, przyznał w rozmowie z Joe Roganem, iż „jeszcze w tym roku” sztuczna inteligencja osiągnie poziom średniego inżyniera w firmie – takiego, który potrafi pisać kod i rozwiązywać typowe problemy programistyczne.
To nie są już eksperymenty. To realna zmiana struktury zatrudnienia – zaczynająca się od firm technologicznych, ale mogąca sięgnąć głębiej.
Co możemy zrobić?
Eksperci ze wszystkich obozów zgodnie podkreślają: kluczem do przetrwania na rynku pracy będzie reskilling i upskilling – czyli zdobywanie nowych kompetencji oraz adaptacja do zmieniających się warunków. Potrzebne będą zarówno twarde umiejętności techniczne (np. programowanie, analiza danych), jak i zdolności miękkie: krytyczne myślenie, kreatywność, zarządzanie zespołem.
Optymizm czy realizm? Historia pokazuje, iż prawda leży prawdopodobnie gdzieś pośrodku. Każda rewolucja technologiczna niosła ze sobą zarówno zniszczenie starych miejsc pracy, jak i tworzenie nowych. najważniejsze jest tempo adaptacji i jakość polityk publicznych, które pomogą pracownikom w okresie przejściowym.
– „Rak jest wyleczony, gospodarka rośnie o 10 procent rocznie, budżet jest zrównoważony. A 20 procent ludzi nie ma pracy” – tak swoją wizję przyszłości przedstawia Amodei.
To, co dziś wygląda jak rewolucja technologiczna, może w rzeczywistości być początkiem poważnego kryzysu społecznego – jeżeli nie zostanie odpowiednio zarządzona. Ale może też być początkiem nowej ery prosperity – jeżeli potrafimy się do niej przygotować.
DF, thefad.pl / Źródła: Axios – axios.com, Reuters – reuters.com, Wired – wired.com, MIT Technology Review, World Economic Forum, McKinsey & Company, American Enterprise Institute