W sektorze bezpieczeństwa cyfrowego pojawia się nowy kryzys: wypalenie zawodowe wśród specjalistów staje się realnym zagrożeniem operacyjnym. Dane z badania Sophos mówią same za siebie — 76 % respondentów przyznaje, iż w ostatnim roku doświadczyło zmęczenia pracą, a co piąty deklaruje, iż stan ten ma charakter chroniczny. Jednocześnie 69 % zauważa pogorszenie w 2024 r. wobec roku poprzedniego.
Korzenie problemu sięgają głębiej niż tylko nadgodziny. Badani wskazują na konieczność ciągłego dopasowywania się do zmieniającej się architektury IT oraz zagrożeń (34 %) i częste przestawianie priorytetów (30 %) jako istotne czynniki stresogenne. W praktyce oznacza to, iż zespoły działające w cieniu „alarmu bezpieczeństwa” są narażone na długotrwałe przeciążenie.
Skutki tego trendu przekraczają wymiar indywidualny. Co czwarty specjalista rozważa zmianę roli lub kariery, a 20 % – rozstanie z firmą. Z kolei 29 % musiało wziąć urlop z powodu skutków psychofizycznych. Koszt takiej rotacji i wydajności dla przedsiębiorstw może sięgać od 4 000 do 21 000 USD rocznie na pracownika — zakres wskazany m.in. w badaniach medycznych dotyczących wypalenia zawodowego.
Dane branżowe potwierdzają to zjawisko: raport Hack The Box wskazuje, iż wypalenie generuje rocznie straty przekraczające 626 mln USD w USA i ponad 130 mln GBP w Wielkiej Brytanii z tytułu utraconej produktywności. A według ISACA 66 % profesjonalistów uważa, iż w ciągu ostatnich pięciu lat poziom stresu w ich roli znacznie wzrósł — głównie z powodu rosnącej złożoności zagrożeń, ograniczonych budżetów i problemów z rekrutacją.
Firmy, które ignorują presję na swoich zespołach cyberbezpieczeństwa, ryzykują nie tylko odpływ talentów, ale także wzrost wrażliwości na błędy i incydenty. W obliczu rosnącej skali zagrożeń automatyzacja alertów, rotacje zadań i lepsze zarządzanie priorytetami mogą stać się tak samo ważne jak kolejny firewall. To moment, by organizacje przeanalizowały swoje strategie — bo słabszy człowiek odpowiadający za bezpieczeństwo to słabsza tarcza całej firmy.