Europa bez rąk do pracy?

11 godzin temu
Zdjęcie: https://www.euractiv.pl/section/praca-i-polityka-spoleczna/news/europa-bez-rak-do-pracy/


Starzejące się społeczeństwo, niski przyrost naturalny i odpływ młodych to mieszanka wybuchowa, która zagraża przyszłości unijnego rynku pracy.

Badania Wspólnego Centrum Badawczego UE wskazują na niepokojące trendy na rynku pracy. Ale jednocześnie pokazują, iż Europa wciąż może zatrzymać kurczenie się siły roboczej, jeżeli postawi na realne zmiany: zwiększenie udziału kobiet, lepsze kształcenie i kontrolowaną migrację.

Demograficzne trzęsienie ziemi

Od 2026 r. liczba ludności w Unii Europejskiej zacznie spadać. Choć nie brzmi to dramatycznie, konsekwencje będą miały charakter sejsmiczny.

Już dziś wiemy, iż jeżeli obecne tendencje utrzymają się, do 2070 r. UE może stracić aż 42,8 mln pracowników. To ponad 20 proc. siły roboczej. najważniejszy problem? Stagnacja wskaźników uczestnictwa w rynku pracy w podziale na płeć i wiek oraz niski wskaźnik dzietności utrzymujący się poniżej poziomu zastępowalności pokoleń od lat 70.

W analizie przygotowanej przez Wspólne Centrum Badawcze UE przyjęto bardziej dynamiczne podejście — zamiast zakładać, iż wszystko zostanie po staremu, badacze przyjrzeli się możliwym kierunkom rozwoju.

Okazuje się, iż adekwatne decyzje polityczne mogą ograniczyć skutki kryzysu choćby o połowę. Ale potrzebne są szybkie działania i konkretne strategie.

Kobiety — niewykorzystany potencjał

Największą rezerwą siły roboczej w UE są kobiety. Ich udział w rynku pracy wciąż pozostaje znacznie niższy niż mężczyzn, a różnica ta jest szczególnie widoczna w krajach południowej i wschodniej Europy. Średni wskaźnik uczestnictwa kobiet w UE wynosi w tej chwili 67 proc., podczas gdy mężczyzn — ponad 75 proc.

Szwedzki przykład pokazuje, iż da się inaczej. Tam aktywność zawodowa kobiet sięga 80 proc. Gdyby wszystkie państwa członkowskie osiągnęły podobny poziom, spadek siły roboczej do 2070 r. wyniósłby zaledwie 11 pp, co przekłada się na utratę „tylko” 23,2 mln pracowników, a nie niemal 43 mln.

Zwiększenie udziału kobiet w rynku pracy to jednak nie tylko kwestia równości, ale przede wszystkim pragmatyzmu ekonomicznego. Aby to osiągnąć, potrzebne są rozwiązania wspierające łączenie pracy zawodowej z życiem rodzinnym, elastyczne formy zatrudnienia i rozwój sektora opieki nad dziećmi. Bez takich działań potencjał połowy społeczeństwa pozostanie częściowo zmarnowany.

Edukacja, która naprawdę działa

Drugim filarem odbudowy siły roboczej jest edukacja — ale nie jakakolwiek. UE potrzebuje obywateli wykształconych w sposób, który odpowiada na realne potrzeby rynku.

W analizie JRC założono scenariusz, w którym poziom wykształcenia populacji rośnie — i okazuje się, iż także wtedy spadek liczby pracowników wyraźnie się zmniejsza, bo do 33,2 mln osób, co oznacza zmniejszenie o 15,6 pp.

To pokazuje, iż inwestowanie w kompetencje ma sens, pod warunkiem iż odpowiadają one na zapotrzebowanie. najważniejsze są tu umiejętności cyfrowe, techniczne i językowe, ale również kompetencje miękkie — elastyczność, zdolność do uczenia się czy adaptacji do zmieniających się warunków. Oznacza to potrzebę reformy systemów edukacji, ale też rozwoju systemów kształcenia ustawicznego i szkoleń zawodowych.

Wzorem ponownie może być Szwecja, gdzie ponad 40 proc. obywateli ma wykształcenie wyższe, a sam wskaźnik uczestnictwa osób w wieku produkcyjnym wzrósł z 82 do 84 proc. w zaledwie dekadę.

Gdyby wszystkie kraje UE osiągnęły taki poziom aktywności w każdej podgrupie demograficznej, całkowity spadek siły roboczej wyniósłby jedynie 2,8 pp (czyli 5,9 mln osób) do 2070 r.

Migracja jako strategiczne narzędzie

Trzecim nieodzownym elementem ratunkowym jest migracja — świadoma, dobrze zarządzana i zorientowana na potrzeby rynku. Z raportu JRC wynika, iż w scenariuszu braku kontrolowanej migracji UE traci aż 55,9 mln pracowników, czyli 26,7 pp do 2070 r. To najbardziej pesymistyczna z prognoz.

Bez dopływu ludzi z zewnątrz populacja UE zaczęłaby się kurczyć już dekadę temu. Szacuje się, iż między 2023 a 2050 r. spadek liczby ludności wyniesie 5 proc., a do 2070 r. — 14 proc. Jednak dzięki migracji oraz dłuższemu życiu ogólna populacja UE wzrośnie o 9 proc. To właśnie napływ wykwalifikowanych migrantów może częściowo zneutralizować skutki spadku dzietności i starzenia się społeczeństwa.

Warto jednak zaznaczyć, iż sama obecność migrantów nie wystarczy — konieczna jest ich skuteczna integracja z rynkiem pracy. Chodzi tu zarówno o uznawanie kwalifikacji, jak i likwidowanie barier językowych czy kulturowych. UE może też promować wewnętrzną mobilność — przesuwając zasoby tam, gdzie są najbardziej potrzebne — co jest zapisane w Planie działania Komisji w sprawie niedoborów pracowników i umiejętności.

Regiony, które stracą najwięcej

Nie wszystkie kraje unijne są w tej samej sytuacji. Europa Środkowa i Wschodnia stoi przed najpoważniejszymi wyzwaniami. Kombinacja niskiego przyrostu naturalnego, negatywnego bilansu migracyjnego i niekorzystnej struktury demograficznej prowadzi do prognozowanych gwałtownych spadków liczby ludności.

Z kolei w krajach południowej Europy, takich jak Grecja, Włochy czy Portugalia, problemem numer jeden jest dramatycznie niski wskaźnik urodzeń — sięgający choćby 1,3 dziecka na kobietę. Oznacza to spadek populacji rzędu 10 proc. w ciągu najbliższych dekad.

Francja, Niemcy i Holandia mogą spać nieco spokojniej — dzięki wyższemu poziomowi imigracji i relatywnie niskiemu wskaźnikowi śmiertelności. Także Szwecja, Irlandia i Luksemburg skorzystają z tzw. dodatniego impulsu demograficznego, czyli efektów wcześniejszych wyższych wskaźników dzietności oraz aktywnej polityki migracyjnej.

Europejski rynek pracy stoi przed poważnym wyzwaniem, ale nie jest skazany na porażkę. Dane są jednoznaczne — spadek liczby pracowników można zatrzymać.

Trzeba jednak działać jednocześnie na kilku frontach: aktywizować kobiety, reformować edukację i świadomie zarządzać migracją. W przeciwnym razie UE może obudzić się w 2070 r. z gospodarką bez ludzi do pracy.

Idź do oryginalnego materiału