Europejska fala upałów nie tylko obciąża sieci energetyczne i klimatyzatory, ale też ujawnia niezałatane problemy sprzętowe. W ostatnich dniach ponownie odnotowano falę awarii komputerów wyposażonych w stacjonarne procesory Intela 13. i 14. generacji (Raptor Lake). Tym razem przyczyną nie są nowe błędy, ale powracający problem związany ze stabilnością układów w warunkach wysokiej temperatury — znany już od miesięcy, ale niedostatecznie zaadresowany przez użytkowników i niektórych producentów.
Awaryjność wzrosła m.in. w przeglądarce Firefox, której inżynierowie zauważyli wzmożoną liczbę raportów z regionów dotkniętych upałami. W wielu przypadkach winne są stacjonarne systemy z procesorami Intela, w których nie przeprowadzono wymaganej aktualizacji BIOS. Ta, według Intela, ogranicza ryzyko awarii poprzez modyfikację parametrów napięcia i czasu działania chipu. Problem nie dotyczy wersji mobilnych — laptopy z tymi samymi procesorami działają stabilnie.
Sam Intel przyznał już w 2024 roku, iż błąd może prowadzić do trwałego uszkodzenia procesora. W odpowiedzi wydłużono okres gwarancyjny z trzech do pięciu lat. Firma przyznała też, iż nie jest w stanie całkowicie usunąć problemu sprzętowo — konieczne są działania po stronie producentów płyt głównych oraz samych użytkowników.
Nowa fala awarii pokazuje jednak, iż mimo dostępnych poprawek, wielu użytkowników — zwłaszcza w Europie, gdzie chłodzenie biurowe bywa mniej powszechne niż w USA — nie wdrożyło aktualizacji. W temperaturach sięgających 40°C, bez odpowiedniego chłodzenia, błędy stają się krytyczne. A przy braku ochrony termicznej, skutki mogą być kosztowne.
Dla firm zarządzających flotą komputerów stacjonarnych to jasny sygnał: nieaktualny BIOS i brak chłodzenia to w tej chwili realne ryzyko sprzętowe. Zwłaszcza w środowiskach, gdzie dostęp do fizycznej infrastruktury IT jest utrudniony, np. w modelu pracy hybrydowej. Problem Raptor Lake to nie tylko błąd konstrukcyjny — to także test sprawności organizacyjnej i gotowości do reagowania na znane zagrożenia.