Koszmar pracy w przedwojennej Polsce. Szef mógł niemal wszystko

13 godzin temu
W latach 30. XX w. bezrobotna rodzina żyła nie na granicy nędzy, a poniżej jej. Tylko nieliczni otrzymywali zasiłki. Cały artykuł przeczytasz na portalu WielkaHistoria.pl. Bezrobotni, jak i pracujący musieli umieć sobie poradzić. Jak? W Warszawie w bezrobotnej rodzinie statystycznie wydawano 19 zł miesięcznie na osobę (dziś to byłoby ok. 300 zł). W związku z tym 1/4 dzieci nigdy nie jadła śniadania, a połowa dostawała na obiad tylko chudą zupę. 39 proc. bezrobotnych nie miało bielizny na zmianę, a co drugi prał ubrania w samej wodzie, bo ludzi nie stać było na mydło. W takich realiach godzono się niemal na każdą pracę, byleby przeżyć. Skutkiem tego były słabe zarobki dla pracowników. Jak podaje WielkaHistoria.pl, lepiej zarabiano w przemyśle, niż rzemiośle. Płaca robotnika nie przekraczała tam 150 zł, czyli współcześnie ok. 2 tys. zł. Realny koszt żywności w przeliczeniu był podobny do tego, jaki mamy dziś, ale zarobki Polaków były aż kilka razy niższe. Problemem była ciągła niepewność – brak stabilności zatrudnienia - umowy często zawierano ustnie, nie dotrzymując warunków. Pracowników obowiązywała kaucja na wypadek strat w firmie czy uszkodzenia sprzętu. Dzięki dużej rotacji pracodawcy potrafili jeszcze zarobić na wpłacanej kaucji. Z czasem wprowadzono przepisy o ubezpieczeniach, które okazały się być fikcją. Płacono składki, ale już np. świadczenia medyczne były dodatkowo płatne. W międzywojniu doszło do tzw. wielkiego postępu. Wprowadzono wtedy 8-godzinny dzień pracy, ograniczono pracę nocną i pracę dzieci. Z czasem powołano choćby inspekcję pracy. Każde nowe zarządzenie było jednak nagminnie łamane przez pracodawców. Tekst: WielkaHistoria.pl.
Idź do oryginalnego materiału