19 czerwca to kolejne oficjalne święto, ale setki tysięcy pracowników handlu, gastronomii, rozrywki, ochrony zdrowia, turystyki, policji, kultury, energetyki czy transportu pracują. Na dodatek większość z nich nie otrzymuje za swoją pracę żadnych nadzwyczajnych dodatków. Wraz ze zmianami modelu życia coraz więcej Polek i Polaków w święta korzysta z punktów gastronomicznych, instytucji kultury czy hoteli. O pracownikach, którzy obsługują potrzeby obywateli w te dni, mało kto pamięta.
W ostatnich latach rząd PiS zmienił jedynie przepisy dotyczące świątecznej pracy w handlu, ale mało kto pamięta, iż były to przepisy liberalizujące obowiązujące wcześniej prawo. Ustawa z 2018 roku ograniczyła bowiem handel w niedziele, ale dała zielone światło dla otwarcia wielu sklepów w dni świąteczne (wcześniej był zakaz). Na dodatek w 2021 r. dokonano zmiany ustawy, która dopuszcza pracę w niedziele i święta za… darmo. W nowelizacji przeforsowanej przez egzotyczną koalicję PiS-u i Lewicy czytamy, iż w dni ustawowo wolne od pracy przedsiębiorca „może korzystać z nieodpłatnej pomocy małżonka, dzieci własnych, dzieci małżonka, dzieci przysposobionych, rodziców, macochy, ojczyma, rodzeństwa, wnuków, dziadków”.
Naszym zdaniem potrzebne są uniwersalne, jasne przepisy, które zakładają godny ekwiwalent płacowy za każdą pracę w niedziele i święta, niezależnie od branży. Dlatego zamiast obowiązującego bubla prawnego dotyczącego handlu w niedziele postulujemy, by wszyscy pracownicy, którzy wykonują swoje obowiązki zawodowe w dni ustawowo wolne od pracy, otrzymywali 2,5 razy wyższe wynagrodzenia niż za pracę w dni powszednie. Dotyczyłoby to tak niedziel, jak i świąt państwowych.
Część koalicji rządzącej obiecywała zmiany idące w proponowanym przez nas kierunku, ale niestety wciąż nie ma żadnych konkretów.