System emerytalny na krawędzi. Niemcy głowią się, co zrobić

5 godzin temu
Niemcy starzeją się, trzeba wypłacać im coraz więcej emerytur. Młodsze pokolenie nie jest w stanie sprostać temu obciążeniu finansowemu. Ekonomiści chcą, aby osoby starsze same pokrywały jego koszty.


"Ludzie zawsze będą mieć dzieci". To zdanie miał wypowiedzieć pierwszy kanclerz Niemiec Konrad Adenauer – sam ojciec siedmiorga dzieci – w 1955 roku, gdy dyskutowano nad tym, jaki system emerytalny powinien zostać wprowadzony w młodej jeszcze Republice Federalnej. Pod naciskiem Adenauera zdecydowano się na umowę międzypokoleniową. Ludność pracująca finansuje emerytów poprzez procentową składkę od swoich wynagrodzeń.

System ten mógł funkcjonować tylko wtedy, gdy wskaźnik urodzeń był wysoki, a średnia długość życia niska. W 1955 roku każda niemiecka kobieta rodziła średnio 2,3 dziecka. jeżeli zsumować liczbę urodzeń w ówczesnej Republice Federalnej Niemiec i NRD, to do końca lat 60. rodziło się znacznie ponad milion dzieci rocznie. W 1964 roku było ich choćby 1,35 miliona. To pokolenie, które od chwili zjednoczenia Niemiec w 1990 roku nazywane jest "baby boomers".

Niemcy: starzenie w ogromnym tempie


Na początku lat 70. nastąpił tzw. "skok pigułkowy", czyli pojawienie się skutecznych środków antykoncepcyjnych. W 1975 roku w całych Niemczech odnotowano tylko około 785 tys. urodzeń. Od tego czasu liczba ta nie wzrosła znacząco, a pokolenie wyżu demograficznego zbliża się do wieku emerytalnego.

Federalny Urząd Statystyczny ocenia, iż do 2039 roku jedna trzecia wszystkich w tej chwili aktywnych zawodowo osób przejdzie na emeryturę. "Młodsze grupy wiekowe nie będą w stanie zastąpić pokolenia wyżu demograficznego pod względem liczebności", czytamy w komunikacie tego urzędu.

W gospodarce spowoduje to pogłębienie niedoboru wykwalifikowanych pracowników, ale nie tylko to. – W dłuższej perspektywie spowoduje to presję na systemy zabezpieczenia społecznego, ponieważ więcej osób będzie musiało być utrzymywanych przez mniejszą liczbę płatników składek i podatników – powiedział Stefan Kooths z Instytutu Gospodarki Światowej (IfW) w Kilonii agencji informacyjnej Reuters. – Ogólnie pogłębi to konflikty związane z podziałem dochodów.

Osoby pracujące zawodowo i przedsiębiorstwa, które dzielą się składkami na fundusz emerytalny, muszą liczyć się z rosnącymi składkami. Zdaniem Koothsa sprawia to, iż Niemcy stają się mniej atrakcyjne dla inwestorów i wykwalifikowanych pracowników. Grozi im spirala spadkowa wynikająca z rosnących stawek składek i odpływu wykwalifikowanych pracowników, którzy zwykle są także szczególnie mobilni.

Nie zadzierajcie ze (starymi) wyborcami


Potrzebne są nowe pomysły, jak ustabilizować system emerytalny. Od lat umowa międzypokoleniowa opracowana przez Konrada Adenauera nie działa. W 1962 roku sześciu pracowników finansowało jednego emeryta. W 2020 roku było to już tylko 1,8 pracownika, a tendencja jest spadkowa.

Emerytury mogą być finansowane tylko dlatego, iż państwo co roku pompuje do funduszu emerytalnego rosnącą dotację z podatków. w tej chwili wynosi ona około 100 mld euro rocznie i jest jedną z największych pozycji w budżecie federalnym.

Od dawna ostrzega się przed załamaniem tego systemu, ale politycy nie podjęli żadnych działań. Po pierwsze dlatego, iż nie chcieli zadzierać z licznymi starszymi wyborcami i narzucać im cięć. Poza tym w ciągu ostatnich dziesięciu lat zmiany demograficzne zahamowały, ponieważ Niemcy odnotowały wysoką imigrację.

Rząd posunął się choćby do ustalenia stawki, według której wysokość emerytury jest obliczana w stosunku do dotychczasowych dochodów, na około 48 procent i zamierza utrzymać ten poziom do 2031 roku.

Pomysł "Boomer-Soli"


W 2026 roku specjalna komisja ma rozpocząć prace nad propozycjami zasadniczej reformy emerytalnej. Jednocześnie poszukuje się także pomysłów, które przyniosą efekty w krótkim czasie. Naukowcy z Niemieckiego Instytutu Badań Gospodarczych (DIW) proponują w tym celu podatek solidarnościowy tzw. "Boomer-Soli".

Zamożni emeryci i renciści, czyli głównie urzędnicy, którzy już nie pracują, zostaną poproszeni o zasilenie kasy emerytalnej. Naukowcy obliczyli, iż specjalna opłata w wysokości 10 procent od wszystkich dochodów emerytalnych, a więc również od majątku i emerytur zakładowych, przy kwocie wolnej od podatku wynoszącej około tysiąca euro miesięcznie, obciążyłaby tylko w umiarkowanym stopniu 20 procent gospodarstw domowych emerytów o najwyższych dochodach.

Redystrybucja kosztem młodszych


"Pokolenie wyżu demograficznego powinno ponieść odpowiedzialność za swoje decyzje" – uzasadnia tę propozycję Marcel Fratzscher, szef DIW, w wywiadzie dla "Sueddeutsche Zeitung". – Mieli mało dzieci, a czas pracy prawie nie wzrósł wraz z wydłużeniem się średniej długości życia. Dlatego powinni zapewnić rekompensatę finansową.

Tym bardziej, iż wraz ze wzrostem średniej długości życia znacznie wzrosły koszty opieki zdrowotnej i pielęgnacyjnej. Nie może to odbywać się kosztem młodszych pokoleń, uważa.

Oprócz pomysłu "Boomer-Soli" instytut DIW zaproponował również obowiązkowy rok społeczny dla seniorów. Alternatywnie mogliby oni również przez rok wykorzystywać swoją wiedzę techniczną w Bundeswehrze, zanim przejdą na emeryturę.

Krytyka z wielu stron


Propozycje DIW spotkały się z niewielkim poparciem nie tylko wśród osób, których one bezpośrednio dotyczą. Zdecydowanie negatywnie wypowiedzieli się na ich temat politycy z rządzącej partii konserwatywnej CDU.

– "Boomer-Soli" pozbawia ludzi pewności – skrytykowała w stacji RTL pełnomocnik rządu ds. małych i średnich przedsiębiorstw Gitta Connemann z CDU – Nie mogę z dnia na dzień powiedzieć komuś, kto przechodzi na emeryturę i obliczył swoje portfolio, iż zabieram mu dziesięć procent dochodów.

Anja Piel, członkini zarządu Niemieckiej Federacji Związków Zawodowych, krytykuje, iż nikt nie potrzebuje propozycji, które tylko przenoszą problem niskich emerytur na samych emerytów. – Podatek solidarnościowy od emerytur pozostawia ponadto nietknięte największe dochody w kraju: dochody z czynszów i dzierżawy, zyski przedsiębiorstw i odsetki – twierdzi Piel.

Czy Niemcy postępują niewłaściwie?


Pomimo sprzecznych opinii panuje powszechna zgoda co do tego, iż system emerytalny wymaga zmian. Tym bardziej, iż coraz więcej emerytów nie jest w stanie utrzymać się ze swoich świadczeń, ponieważ emerytura jest uzależniona od dochodów. Osoby, które w ciągu życia zawodowego zarabiały niewiele, otrzymują również niską emeryturę.

Czy Niemcy mogłyby wziąć przykład z sąsiednich państw europejskich? W Holandii i Austrii systemy emerytalne są uważane za stabilne i rzeczywiście, pod pewnymi względami różnią się one znacznie od systemu niemieckiego.

W Niemczech tylko osoby zatrudnione w ramach umowy o pracę muszą odprowadzać część swoich dochodów do funduszu emerytalnego. Stawka wynosi 18,6 procent i jest pokrywana w połowie przez pracodawców. Urzędnicy państwowi, osoby samozatrudnione i niektóre inne grupy zawodowe są zwolnione z tego obowiązku.

W rezultacie tylko 79 procent wszystkich osób aktywnych zawodowo wpłaca składki do funduszu emerytalnego. W Niemczech prawo do emerytury przysługuje już po pięciu latach opłacania składek.

Jak to jest w innych krajach


W Austrii istnieje jednolity system obowiązkowy dla prawie wszystkich osób aktywnych zawodowo. 94 procent z nich opłaca składki, które wynoszą 22 procent wynagrodzenia i są znacznie wyższe niż w Niemczech. Pracodawcy opłacają 12 procent, a pracownicy 10 procent. Minimalny okres ubezpieczenia uprawniający do emerytury wynosi 15 lat. Poza tym w Austrii emerytury podlegają pełnemu opodatkowaniu.

W Holandii każdy jej mieszkaniec, w zależności od tego, jak długo w niej mieszka, ma prawo do emerytury podstawowej. W tym celu osoby pracujące muszą odprowadzać 17,9 procent swoich dochodów do funduszu emerytalnego. Oprócz emerytury podstawowej, 90 procent wszystkich osób pracujących wraz z pracodawcami finansuje emeryturę zakładową. Dodatkowe prywatne ubezpieczenie emerytalne jest wspierane przez państwo, ale jest ono dobrowolne.

W Niemczech tylko co drugi pracownik jest dodatkowo zabezpieczony emeryturą zakładową. Rząd chce to zmienić. Ulgi podatkowe dla emerytur zakładowych mają wzrosnąć, a ponadto pracownicy będą musieli w przyszłości wyrazić sprzeciw, jeżeli część ich wynagrodzenia nie ma być automatycznie przeznaczana na emerytury zakładowe.

Sabine Kinkartz


Idź do oryginalnego materiału