Trzy miesiące czekania na odpowiedź. Ministerstwo odpowiada ogólnikami o niepełnoetatowcach

8 godzin temu
Zdjęcie: Mother balancing work from home with parenting, holding baby and typing on laptop.


Posłanka Paulina Matysiak w maju br. skierowała do resortu rodziny interpelację w sprawie osób pracujących na niepełny etat, które tracąc pracę, nie mogą liczyć na zasiłek dla bezrobotnych. Odpowiedź przyszła dopiero we wrześniu, po czterokrotnym przesuwaniu terminu. Efekt? Trzy strony ogólnikowych wyjaśnień bez konkretnych propozycji zmian.

Praca na pół etatu? Bez zasiłku

Problem dotyczy tysięcy Polaków zatrudnionych w niepełnym wymiarze czasu. Mimo iż pracują, odprowadzają składki i są aktywni zawodowo, w momencie utraty zatrudnienia zostają bez podstawowego zabezpieczenia finansowego. Wszystko przez przepis, który uzależnia prawo do zasiłku od osiągania co najmniej minimalnego wynagrodzenia — w tej chwili 4666 złotych miesięcznie.

Jak wyjaśnia w odpowiedzi sekretarz stanu Aleksandra Gajewska, ustawa z marca 2025 roku o rynku pracy wprawdzie nie uzależnia uprawnień od wymiaru etatu, ale stawia jasny warunek: zasiłek przysługuje tylko tym, którzy przez co najmniej 365 dni w ciągu ostatnich 18 miesięcy zarabiali minimum płacę minimalną.

Przedłużone milczenie, szablonowa odpowiedź

To, co szczególnie zwraca uwagę, to dysproporcja między czasem oczekiwania na odpowiedź a jej merytoryczną wartością. Ministerstwo potrzebowało trzech miesięcy i czterech przedłużeń terminu, by przedstawić standardowe wytłumaczenie obowiązujących przepisów.

Większość odpowiedzi to cytowanie ustawy o rynku pracy i przypominanie oczywistych faktów — iż zasiłek przysługuje osobom zarabiającym co najmniej płacę minimalną, a składki opłacane są od takich właśnie wynagrodzeń. Trudno oprzeć się wrażeniu, iż tak długie opóźnienie służyło jedynie przygotowaniu rutynowej, biurokratycznej odpowiedzi.

Kobiety i samotni rodzice pokrzywdzeni systemowo

Interpelacja posłanki Matysiak zwracała uwagę na szczególnie dotkliwe konsekwencje obecnych regulacji dla konkretnych grup społecznych. Niepełny etat często wybierają kobiety godzące pracę z opieką nad dziećmi, osoby sprawujące opiekę nad niepełnosprawnymi członkami rodziny czy samotni rodzice.

„Docierają do mnie liczne sygnały od osób, które nie nabyły prawa do zasiłku tylko dlatego, iż ich wynagrodzenie — z uwagi na niepełny wymiar etatu — nie przekroczyło minimalnego progu składkowego” – pisała posłanka w maju.

Katalog znanych rozwiązań zamiast reformy

Ministerstwo w odpowiedzi nie zapowiada żadnych zmian w prawie. Zamiast tego prezentuje standardowy katalog wsparcia dostępnego w urzędach pracy: pośrednictwo pracy, doradztwo zawodowe, szkolenia, staże, prace interwencyjne i roboty publiczne. Wskazuje też na możliwość jednorazowego wsparcia na działalność gospodarczą oraz pomoc ośrodków pomocy społecznej.

Te rozwiązania funkcjonują od lat i są powszechnie znane. Brak jakichkolwiek nowych propozycji czy zapowiedzi analiz prawnych budzi pytania o to, czy resort rzeczywiście potrzebował aż trzech miesięcy na skompilowanie tego zestawienia.

Logika systemu czy wymówka?

Sekretarz stanu Gajewska broni obecnych rozwiązań argumentem, iż składki na Fundusz Pracy opłacane są tylko od wynagrodzeń równych co najmniej płacy minimalnej. To prawda, ale czy uzasadnia pozostawianie bez wsparcia osób pracujących w niepełnym wymiarze czasu?

Resort podkreśla, iż zasiłek „nie jest świadczeniem socjalnym” i nie ma na celu „rekompensaty utraconych zarobków”. Jednak dla osoby, która przez lata pracowała na pół etatu i płaciła składki społeczne, taka interpretacja może brzmieć jak biurokratyczna wykrętka.

Czas na prawdziwą debatę

Czterokrotne przesuwanie terminu odpowiedzi i ostateczne przedstawienie ogólników zamiast merytorycznej analizy problemu stawia pod znakiem zapytania skuteczność parlamentarnej kontroli. Czy interpelacje mają służyć rzeczywistej debacie o problemach społecznych, czy są jedynie formalnym rytuałem?

Problem niepełnoetatowców wymaga systemowego podejścia, a nie przypominania o tym, co już istnieje. Po trzech miesiącach oczekiwania na odpowiedź można było liczyć na coś więcej niż powtarzanie treści ustaw i ogólnikowe zapewnienia o monitorowaniu sytuacji.

Idź do oryginalnego materiału