Wolontariat jak forma buntu i wolności

3 godzin temu

Z Weroniką Kursą, autorką tekstów do Tygodnika Spraw Obywatelskich, rozmawiamy o tym, czym jest dla niej pisanie, co i dlaczego liczy się dla niej w życiu, o wolności i wyrażaniu własnych przekonań.

Weronika Kursa

Z wykształcenia romanistka, zafascynowana literaturą. Ulubiony pisarz i dziennikarz: Albert Camus. W ślad za nim powtarza „buntuję się, więc jesteśmy”. W pracy magisterskiej podjęła temat obrazu człowieka współczesnego wobec absurdu (wyznaczanego czy to przez konwencje społeczne narzucane jednostce, czy to przez systemy polityczne i mass media, czy wreszcie po prostu przez drugiego człowieka…). Ulubione słowo: wolność. A z bardziej „przyziemnych” hobby: mocna gorzka herbata, fotografia analogowa, filmy z Cybulskim, podróże.

Jak się zaczęła Twoja przygoda z pisaniem artykułów dla Tygodnika Spraw Obywatelskich?

Moje pojawianie się w Instytucie Spraw Obywatelskich było trochę przypadkowe. Pewnego razu trafiłam w internecie na artykuł Olafa Swolkienia. Od razu wydał mi się bardzo ciekawy, a przede wszystkim inny niż to, co proponują tzw. media mainstreamowe. Potem zobaczyłam informację, iż TSO szuka wolontariuszy i współpracowników, a jak się zorientowałam, iż redakcja znajduje się w moim mieście, w Łodzi, to tym chętniej się zgłosiłam.

Wysłałam moje artykuły, które pisałam na portalu Niezła Sztuka oraz dodatkowo próbny tekst, który, o dziwo, już tydzień później był opublikowany w Tygodniku. Mogę zatem powiedzieć, iż moja kooperacja z TSO zaczęła się w sposób dość szalony i nieprzewidywalny. A z szalonego i nieprzewidywalnego, niemal od razu przeszliśmy do stałej współpracy. Rafał Górski, naczelny redaktor, zaproponował mi, żebym pisała teksty co miesiąc, ale potem stwierdziłam, iż opisując książki, zwłaszcza zagraniczne i na tematy, które wymagają większego przygotowania, potrzebuję więcej czasu i teraz przygotowuję tekst raz na dwa miesiące.

Szczerze mówiąc, nie czuję się wolontariuszką, może dlatego, iż już jestem na takim etapie życia, iż mam stałą pracę, nie muszę „wyrabiać” godzin do jakiegoś stażu, nie robię tego w ramach obowiązków, ale traktuję to jako hobby.

Po prostu bardzo lubię pisać, a w Tygodniku Spraw Obywatelskich mogę mówić o rzeczach, które uważam za ważne i bez cenzury.

Pamiętam, iż pewien dosyć kontrowersyjny tekst, taką satyrę na restrykcje covidowe, wysłałam najpierw do mojego przyjaciela. Oczywiście, nie było to po drodze z jego poglądami, ale dyplomatycznie odparł, iż tekst ciekawy, ale tego to na pewno nikt nigdy mi nie opublikuje. I to był właśnie ten mój artykuł jako pierwszy opublikowany w Tygodniku.

Jak łączysz wolontariat z codzienną pracą?

Mam pracę, która zapewnia mi stabilność. Jest ona dla mnie ważna ze względów ekonomicznych, ale nie spełniam się w niej pod względem artystycznym. Od czasu licealnych i na studiach, słyszałam, iż dla tak zwanych humanistów, nie ma zbyt wiele pracy na rynku. I coś w tym jest, o czym się sama przekonałam.

Wydaje mi się, iż nie zawsze talent i umiejętności decydują o zleceniach, klientach i zatrudnieniu w branży kreatywnej. Interesuję się też fotografią analogową, próbowałam swoich sił w różnych konkursach. Udało mi się zająć pierwsze miejsce w konkursie Łódzkiego Towarzystwa Fotograficznego. Jednak najczęściej miałam poczucie, iż w branży artystycznej decyzje zapadają bardzo subiektywnie i trudno na nich opierać swoją przyszłość.

fot. Weronika Kursa

Słowo wolontariat pochodzi z łacińskiego słowa dobrowolny. A co dla Ciebie znaczy wolontariat?

Bardzo ważna jest dla mnie wolność, w szeroko rozumianym aspekcie tego słowa. Jest to też częsty temat moich artykułów. Skoro w życiu zawodowym zgodziłam się na pewnego rodzaju kompromis, to w sferze artystycznej chciałam mieć wolność bez ideologicznego zaangażowania.

W Tygodniku można wyrażać swoje poglądy i nie trzeba być po żadnej linii politycznej. Redakcja jest bardzo otwarta na różne, uargumentowane poglądy i perspektywy spostrzegania świata. Zdawałam sobie z tego sprawę, iż kooperacja jest wolontariatem, ale dla mnie bardzo cenną „zapłatą” i wartością tej pracy jest wolność. Myślę, iż gdybym pisała do innej gazety, to musiałabym spełniać oczekiwania tematyczne, uważać na to, co piszę i jednocześnie zgadzać się z odgórną linią programową czy też polityczną. Owszem, może mogłabym mieć z tego pieniądze, a tutaj mam wolność i satysfakcję.

Idź do oryginalnego materiału