Kto po Franciszku?

1 tydzień temu

Portal Strajk 19.02.2025 opublikował w komentarzach dnia materiał pt. „TESTAMENT FRANCISZKA” zwracając w nim uwagę na niedokończone i połowiczne reformy, jakie w Kościele i kurii rzymskiej realizował papież Franciszek. Dziś, gdy doszła wiadomość o jego śmierci, pragniemy się odnieść do schedy, jaka po nim zostaje. Bo mimo wszystkich uwag i zmian, jakie zachodzą w kulturze, w tym postępującej desakralizacji (zwłaszcza w kulturze europejskiej), znaczenie Watykanu w globalnej dyplomacji jest przez cały czas olbrzymie.

Można stwierdzić, iż w swoich wystąpieniach przywracał ludziom nie tylko wierzącym nadzieję, zwłaszcza w krajach o znacznej roli katolicyzmu w życiu społecznym (Ameryka Łacińska, gdzie jako krajan był darzony szczególną admiracją). I chodzi nie tylko o werbalne wyrażenie solidarności czy empatii, ale na wskazywanie przyczyn biedy, wykluczenia, stygmatyzacji ludzi ubogich, niczym nie uzasadnionego i osiągniętego często nieuczciwymi machinacjami bogactwa, konsumpcjonizmu gdy miliony ludzi głoduje itd. Podkreślił w jednym z ostatnich wystąpień, iż protestowanie i piętnowanie ubóstwa oraz wyzysku nie jest komunizmem, ale „czystą Ewangelią”. Wyzysk pracowników, nieuczciwość tych, którzy wynajmując ludzi do pracy oszukują ich Franciszek nazywał wielokrotnie „grzechem śmiertelnym”.

Kolejnym dowodem jego progresywizmu w wymiarze spraw społecznych jest następujące stwierdzenie, bliskie klasycznie lewicowym poglądom: „Niemoralny jest ten, kto jest oburzony iż mu ktoś ukradł portfel i narzeka na to, jak niebezpieczne są ulice, a później oszukuje państwo unikając płacenia podatków. A może choćby zwalania swoich pracowników co 3 miesiące by uniknąć konieczność przyjęcia ich na umowę na czas nieokreślony. Albo korzysta z zatrudniania ich na czarno”.

Kolejnym niestandardowym stanowiskiem, któremu Franciszek dawał liczne dowody, był konsekwentny antymilitaryzm oraz propokojowy pogląd na świat. To w obliczu narracji i przesłania całego niemalże establishmentu zachodniego (zwłaszcza w Europie) było autentycznie uniwersalnym i na wskroś humanistycznym. Papież z Argentyny nawiązywał w tych naukach do pierwotnych, rudymentarnych kanonów chrześcijaństwa zdeprecjonowanych przez wieki władzy, w jakiej ugrzązł Kościół i hierarchia w efekcie dekretów cesarzy: zwłaszcza Teodozjusza Wielkiego (na Wschodzie) i Karola Wielkiego (na Zachodzie). I w tej płaszczyźnie widać również, dlaczego refleksje i nauka papieża w naszym kraju spotykały się z uśmiechem pobłażania, wyczuwalnym protekcjonizmem, a choćby otwartą krytyka słyszaną zwłaszcza ze środowisk katolickiego mainstreamu (tzw. katolicy świeccy). Zwłaszcza dot. to stosunku Franciszka wobec trwającej wojny na wschodzie Europy. Nie bał się i odważnie zwracał uwagę na jej zasadnicze źródła. „NATO ujadało przy granicach Rosji i to spowodowało tę wojnę”.

I to taka postawa i przesłanie, wbrew powszechnie narzuconym kliszom przez media i mainstream, spowodowały, iż Franciszek był postrzegany w wielu środowiskach jako autorytet i moralny arbiter. Z tytułu szacunku i admiracji dla przesłania w duchu pierwotnego chrystianizmu, nie poddającego się modzie, trendom czy wymaganiom medialnego szczebiotu. Franciszek podpierał to przesłanie apelami o dialog, o powrót do dyplomacji, o unikanie prowokacji i zarzucanie swoim przeciwnikom czy konkurentom a priori złej woli. Przypominał, iż w dzisiejszych trudnych i przełomowych najważniejszy jest dialog i wszystko, co on sobą pociąga. I iż nie można nikogo wykluczać z dialogu, ograniczać do bycia widzem bądź obserwatorem. Obecne wyzwania są mocnym nakazem do odpowiedzialności osobistej, a nade wszystko – społecznej.

Nie bał się też krytykować nowej dominacji Zachodu, która w XXI w. przerodziła się w neokolonializm powodując, iż kraje ubogie, z globalnego południa spozycjonowano jako dostawcy surowców i taniej siły roboczej. A to musi rodzić przemoc, ubóstwo, wymuszoną emigrację i wszelkie nieszczęścia, odmawiające im prawa do integralnego rozwoju. „A to, bracia, jest niesprawiedliwość, a niesprawiedliwość rodzi przemoc, której żadna policja, wojsko czy tajne służby nie są w stanie powstrzymać”.

Na zakończenie nie sposób pominąć przewidywań oraz bukmacherskich typów co do efektu konklawe. Włoscy watykaniści obstawiają swoich kardynałów, zwłaszcza iż od 1978 r. nie było Włocha w Watykanie. Są to:

– Pietro Parolin (70 lat), Sekretarz Stanu państwa watykańskiego, dyplomata, wykorzystywany wielokrotnie jako pośrednik w delikatnych sprawach

– Mateo Zuppi (70 lat), przewodniczący Episkopatu Włoch

– Pierrebattista Pizzaballa (60 lat), franciszkanin, patriarcha Jerozolimy obrządku łacińskiego. Jego ponad 30-letni pobyt na Bliskim Wschodzie, znajomość tamtejszych stosunków społecznych, religijnych, politycznych i kulturowych oraz kontakty w środowiskach wyznawców judaizmu i islamu w obliczu wojny w Gazie i Zach. Brzegu Jordanu czyni go jednym z ważnych papabile.

Rozważania medialne o konserwatywnym, przewidywalnym zwrocie wewnątrz Kościoła (przechodząca przez świat fala neokonserwatyzmu może dać taki efekt) wskazują na niezwykle tradycjonalistycznego i zwolennika eurocentryzmu prymasa Holandii kard. Willemusa Eijka (72 lata). Jednak wedle tego co promował i jak starał się sterować Kościołem przyszłości Franciszek i co byłoby potwierdzeniem „uświatowienia” globalnego episkopatu należałoby się spodziewać papieża z …Azji. Był już Latynos, to czas teraz na pozostałe kontynenty. Jest taki papabile, pojawiający się w tle, Filipińczyk Luis Tagle (68 lat). Pełnił funkcję przew. Episkopatu Filipin (najliczniejszy kraj katolicki w Azji), a od 3 lat jest szefem Dykasterii (ministerstwa) d/s Ewangelizacji w Watykanie. Czyli administrator lokalny jak i planetarny, a przy tym – dyplomata. A ponadto to typowy centrysta.

Dla zwolenników papieża z Afryki faworytem jest Kongijczyk kard. Fridolin Ambongo Besungu (65 lat). Jego szanse są o tyle realne, iż łączy w sobie konserwatyzm i silnie tradycjonalistyczne poglądy ze swoim pochodzeniem.

Warto w tym miejscu przytoczyć tylko sentencję, jaka towarzyszy każdemu konklawe od paru wieków. „Kto wchodzi na konklawe papieżem, wychodzi – kardynałem. Sens tej maksymy jest taki oto, iż wydawałoby się, murowani faworyci na papieża, nie zostają wybrani, bo na stolcu papieskim zasiada ktoś zupełnie nieoczekiwany.

Idź do oryginalnego materiału